Rzeczywistość post PANDEMICZNA
Jeśli czytasz ten tekst to spokojnie możesz zdjąć maseczkę i rękawiczki… Ten tekst nie jest zaraźliwy. Aczkolwiek mam nadzieję, że pewna dawka normalności się udzieli. Nie namawiam tutaj nikogo do łamania nakazów… Dzisiaj będzie o tym jak nie zrobić sobie krzywdy wznawiając treningi na zewnątrz.
Jak wiemy, w wielu krajach na Świecie ludzie uprawiający sport bardziej i mniej profesjonalnie zostali zmuszeni o trenowania i o zgrozo do wyścigów na trenażerach. Na nieszczęście ten czas pokuty nie przypadł w zimie lecz na wiosnę, gdzie każdy miał już dość trenowania pod dachem. Kiedy wydawało się, że można będzie już spokojnie trenować na zewnątrz i kręcić prawdziwe kilomertrogodziny… BUUUUM. Powrót na trenażer!
Nie chcę poddawać tu dyskusji czy jadący rowerzysta stanowi zagrożenie dla rozprzestrzeniania wirusa… bo nie o to mi chodzi. Ale OK. Powiedzmy, że spędziłeś około miesiąca lub więcej czasu trenując lub „ścigając” się na wirtualnych trasach… i niedawno przeszedłeś na szosę.
Spokojna zmiana
Zmiana środowiska treningowego to duża zmiana. Jeśli robiłeś mocne treningi pod dachem to nie możesz podczas pierwszych jazd z marszu zabierać się za mocne trenowanie. Daj sobie dwa a lepiej trzy tygodnie na przyzwyczajenie się do jazdy na zewnątrz.
Po tym czasie pamiętaj, żeby zrobić TEST FTP tym razem na szosie. WATY na pewno będą inne niż na trenażerze, a skoro teraz zamierzasz trenować na zewnątrz to nie możesz polegać na zakresach z trenażera.
Pierwsze tygodnie jazdy na zewnątrz to jazda objętościowa, do której nie potrzeba używać pomiaru mocy. Unikaj wchodzenia na wysokie zakresy tętna i z grubsza mówiąc będzie OK. Nie bój się że zaczniesz za mocno. Żeby tego jednak uniknąć to po fazie rozkręcenia koniecznie zrób test FTP. Nie podejrzewam Cię o to, ale na wszelki wypadek podpowiadam – nie rób testu w masce.
Dla większości kolarzy trenujących w Polsce najlepiej zrobić test na płaskim lub na lekkim podjeździe.
Co dalej….
No tak… nie wiemy jeszcze kiedy będą wyścigi a jeśli teraz zaczniesz z grubej rury to może tego depnięcia nie wystarczyć do momentu rozpoczęcia sezonu startowego. Jak więc trenować?
Złote rady OJCA TRENERA
Po pierwsze środek – może nawet złoty środek – na trenowanie, którego nie ma zazwyczaj czasu. Czyli intensywność wyższa niż ENDURANCE a niższa niż Twój próg czyli 76 – 90% FTP, powtórzenia od 15 do 30 min.
Po drugie – krótkie powtórzenia – to nie prawda, że nie można wchodzić na wysokie zakresy – można ale nie powinno to długo trwać. Powtórzenie trwające 10 – 15 sekund, z pełną przerwą wypoczynkową nie zrobią Ci krzywdy.
Po trzecie – objętość. W kolarstwie objętości nigdy nie jest za wiele… Dlatego na zakończenie tygodnia fajnie wpleść do planu trening objętościowy 4h+. Na początku Pandemii był gdzieś poradnik jak trenować i wypowiadał się tam Pan Dr. X… 🙂 który twierdził, że objętości nie ma co trenować jak już mamy jakąś bazę. Pozwolę sobie się z tym zupełnie nie zgodzić.
Na koniec zdrowy rozsądek – jak wyżej wspomniałem nie jeździjcie w maskach jak trenujecie sami lub ćwiczycie mocno. Zdziwiłem się kiedy niektórzy rodzimi „prosi” robili tempówki w maskach!!! Mając astmę nie można nosić maseczki!
KOLARZU a.k.a. PROSIE ściągnij tą maskę! Nie zapominaj o tym… że masz astmę 😀